Tegoroczne nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii zwracają uwagę ze względu na zagadnienie, jakimi zajmowali się ich laureaci. Wyróżnienie otrzymali trzej ekonomiści - przedstawiciele nurtu tzw. ekonomii rozwoju, czyli innymi słowy - zielonej ekonomii. Temat ten jest bardzo istotny, a pojęcia te nie bez powodu stają się coraz bardziej popularne. Obecny model konsumpcji oraz oceny zysków i sukcesów firm może nie mieć dalszych perspektyw wskutek wyczerpania zasobów do produkcji towarów i usług. Należy pamiętać, że są one nieodnawialne. Chodzi nie tylko o paliwa kopalne - ale i inne surowce, które widocznie się kurczą.
"Potrzeba dzisiaj nowego modelu, który nazywa się już zieloną ekonomią. Jeżeli zastąpi on starą szkołę w tej dziedzinie, taki scenariusz przyniesie niezaprzeczalne korzyści" - powiedział serwisowi eNewsroom Kamil Wyszkowski, przedstawiciel i prezes Rady Global Compact Network Poland.
"Tegoroczne nagrody i decyzja komitetu noblowskiego potwierdza, jak ważną staje się to kwestią. Jeśli rozwój nie pójdzie w tym kierunku, już wkrótce pojawią się skutki złych decyzji. Wyraźnie wzrosną temperatury - co jest spowodowane nadmiernym wytwarzaniem energii, produktu ubocznego w procesie powstawania wszystkich rzeczy codziennego użytku. W ramach globalnego gniazdka elektrycznego pozyskuje się ją aż w 70-ciu proc. z paliw kopalnych. Taki model konsumpcji - mierzony w PKB, bez zwracania uwagi na zasoby - w perspektywie długoterminowej nie może być utrzymany. Koszty związane z obsługą takiego rozwoju będą wyższe od korzyści, jakie zapewnia. Podczas wrześniowego szczytu ONZ, w ramach "Climate Action Summit - zwołanego przez sekretarza generalnego - globalny sektor ubezpieczeniowy wycenił, że 40 proc. zjawisk związanych ze zmianami klimatycznymi nie można ubezpieczyć. W przeciwnym razie sektor ten zostałby doprowadzony do bankructwa. To najlepiej pokazuje, jak poważna jest sytuacja związana ze zmianą klimatu" - wskazał Wyszkowski.
Źródło i zdjęcie: Enewsroom.pl